
Ciężko opisać książkę, która towarzyszyła mi tak długo. "Balsam dla duszy miłośnika kotów" to prezent od "mojego" zespołu czyli osób z którymi pracuję, i które i śledzą, i kibicują moim zmaganiom z opieką nad (kiedyś) bezdomnymi kotami.
Książka, która dostarczyła mi wielu wzruszeń. Kilkadziesiąt krótkich opowieści autorstwa bardzo wielu i bardzo różnych ludzi, których łączy jedynie doświadczenie opieki nad kotem - własnym, bezdomnym lub przygarniętym. Opowieści, które chwytają za serce. Mam takie wrażenie, że przeczytać te wszystkie (jest ich tyle!) opowieści do końca może jedynie prawdziwy miłośnik kotów :) Nawet dla mnie nie było to łatwe, w każdym razie, nie przy "jednym podejściu". Ale pozostaję zwolenniczką tej książki i zawartych w niej opowiadań. Kilka jest dla mnie naprawdę cennych - jak ta ciut zabawna "Wlazł kotek" dowodząca, że bezinteresowne dobro do nas wraca, szybciej niż moglibyśmy pomyśleć. Albo "Machiavelli" jako dowód na to, że to koty wybierają nas, a nie my ich. Albo opowieści o odchodzeniu, szczególnie "Kot który dał mi wiarę". Tak trudne, a jednak tak piękne. Jako opiekun dwóch pięknych i kochanych futrzaków chcę zachować to w sercu i pamięci, na ten czas, który kiedyś pewnie nadjedzie - choć dzisiaj nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić, że moich ukochanych kotów, szczególnie Larrego, może kiedyś już ze mną nie być.
Jeszcze jedna refleksja towarzysząca czytaniu tej książki - niezliczona ilość osób współpracowała przy jej napisaniu. Na końcu publikacji zamieszczono dwu-trzyzdaniową informację o każdej z nich. Przeczytałam wszystkie te opisy z narastającym zachwytem - większość z tych osób została opisana jako "pisarz, pisarka, autor, autorka". Wspaniałe poczucie obfitości pomysłów i talentów. Wykorzystywanych w praktyce. Mam nadzieję, że u nas też tak będzie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz