czwartek, 11 maja 2017

Za zamkniętymi drzwiami

"Znowu dałam się nabrać" - to chyba najlepsze podsumowanie tej lektury. Choć lubię czytać debiuty literackie i zdaję sobie sprawę, że często pierwsze powieści nawet najlepszych autorów są nieco grafomańskie, to jednak powieścią "Za zamkniętymi drzwiami" byłam po prostu rozczarowana.


Po pierwsze - to nie jest dobrze napisana powieść. Nawet nie umiem opisać uczucia niezadowolenia graniczącego z niesmakiem jakie towarzyszą mi, gdy otwieram książkę i odkrywam, że autor nie potrafił opisać historii w czasie przeszłym. W księgarni po prostu odkładam taką pozycję z powrotem na półkę, zakładając że tak elementarne braki warsztatowe zwiastują kompletnego gniota. Tym razem jednak kupiłam powieść online w formie ebook, tak więc dopiero po dokonaniu zakupu przeczytałam pierwsze - rozczarowujące w formie - zdania powieści.
Co prawda rozdział później okazało się, że autorka używa czasów teraźniejszego i przeszłego do wplatania retrospekcji w opowiadaną historię, tak więc miało to uzasadnienie, choć wciąż czytało się nie najlepiej. 
Po drugie - mimo wysiłku autorki by zbudować zaskakującą historię, całość traci przez kompletny brak autentyczności. Historia jest tak dziwna, że aż nieprawdopodobna. Fabuła nie zapowiada się źle. Czytając zapowiedzi można się spodziewać intrygującej opowieści o niezwykłym małżeństwie, które z pozoru wydaje się idealne, ale najwyraźniej skrywa jakieś sekrety... Nie zdradzając tych sekretów powiem tylko, że nie umiem sobie wyobrazić, że taka historia mogłaby się zdarzyć we współczesnym świecie młodej, wykształconej i samodzielnej kobiecie. Dodatkowo pewna niekonsekwencja "czarnego charakteru" w stosunku do innej drugoplanowej bohaterki rodzi kolejne wątpliwości. Całkiem niezłe jest na pewno rozwiązanie intrygi, byłam nim naprawdę pozytywnie zaskoczona. Ale znowu - tutaj też można mieć coś do zarzucenia jeśli się chce traktować opisane wydarzenia jako przynajmniej prawdopodobne.

Reasumując - pewnie niejeden początkujący pisarz/wydawca chciałby poznać tajniki działań marketingowców zaangażowanych do promowania tej powieści (tej, i paru innych które miałam okazję przeczytać), bowiem ani treść ani forma nie uzasadniają achów i ochów jakimi okraszone są zapowiedzi i recenzje tej powieści. 

11/52 (2017)

poniedziałek, 8 maja 2017

Obraz kontrolny i Gniazdo Kruka


Zafascynowana debiutancką powieścią pana Sekielskiego zatytułowaną "Sejf", wypożyczyłam dwa kolejne tomy z tego tryptyku czyli "Obraz kontrolny" i "Sejf 3. Gniazdo Kruka".
To co spodobało mi się w pierwszej powieści zostało utrzymane w dwóch kolejnych - i wartka akcja, i inspiracja rzeczywistością polskiej polityki ostatnich lat, i bardzo ciekawy sposób przechodzenia od wątku do wątku, od jednego rozdziału do kolejnego. Powieści są też kontynuacją losów bohaterów znanych z kart pierwszej części tryptyku. Wszystko to w wielu aspektach jest ciekawe. Świetne wręcz jest zakończenie historii, po raz kolejny okazuje się, że autor wodzi czytelnika za nos i zaskakuje rozwiązaniem zagadki.

Między tym wszystkim jednak jest dłużąca się czasami opowieść o tajnych akcjach służb specjalnych będących poza kontrolą kogokolwiek, o dziwnych powiązaniach i bezkarności ludzi służb, polityki i biznesu. Takie zagęszczenie tych wątków, że osobiście miałam już lekki przesyt tych intryg, a czasami wręcz gubiłam się w śledzeniu wzajemnych powiązań.

Tak więc zakończyłam lekturę wręcz z ulgą, że to już koniec. Nie mam wątpliwości, że to świetnie napisane historie, inspirowane realnymi zdarzeniami, co nadaje im wyjątkowego "smaczku". Podejrzewam, że prawdziwy wielkiej świat polityki też ma takie właśnie oblicze. Jednak jako przeciętny człowieczek, który chce wierzyć w pewne hasła i wartości, niezależnie od tego jak nieidealni są ci, którzy je głoszą, byłam po prostu zmęczona tą lekturą. Doceniam, ale cieszę się że mam to już za sobą. Uff.

9/52 (2017)
10/52 (2017)

niedziela, 7 maja 2017

Zapach suszy

Audiobooki to rzecz zupełnie mi nieznana. Zastanawiałam się wielokrotnie jakby to było słuchać książek podczas jazdy samochodem - czy to rozprasza kierującego, czy pamięta się wszystkie wątki? Wydawało się, że okazja do sprawdzenia nadarzyła się dość szybko. Sieć stacji Orlen gdzie zazwyczaj tankuję (taka forma patriotyzmu konsumpcyjnego ;)) wprowadziła promocję audiobooków, z której chętnie skorzystałam - każdy klient mógł bezpłatnie pobrać audiobook ze strony www.

Mój wybór padł na powieść "Zapach suszy" autorstwa pana Tomasza Sekielskiego. Czytałam jego "Sejf" i bardzo mi się ta powieść podobała, tak bardzo, że tuż przed przeprowadzką wypożyczyłam z biblioteki miejskiej kolejne tomy tej powieści. "Zapach suszy" jest początkiem nowej serii i postanowiłam sprawdzić czy jest ona tak samo ciekawa jak poprzednia.


Pierwsze rozczarowanie to "Audioteka" czyli dostawca promocyjnych audiobooków. Okazało się, że audiobooku nie można było pobrać w jakiejś standardowej formie i słuchać tak jak mp3 w samochodowym odtwarzaczu. Do odsłuchania powieści konieczne było zainstalowanie na komputerze odpowiedniej aplikacji. Notabene strasznie wkurzającej, bo choć nie kupiłam żadnej innej pozycji na stronie Audioteki, to zainstalowana aplikacja co jakiś czas wyskakuje mi ("pop-up") z reklamą kolejnej powieści. Irytujące. Tak czy inaczej, mój plan sprawdzenia jak się słucha książek w czasie jazdy samochodem póki co jest niezrealizowany.

Natomiast sam audiobook jednak się przydał. Nastawiłam komputer na sporą głośność i całą sobotę rozpakowywałam pudła po przeprowadzce, słuchając kolejnych rozdziałów czytanych przez samego autora powieści. Aplikacja do słuchania okazała się nieidealna - przeszkadzała skacząca głośność np. przy cofaniu czy przy przechodzeniu do nowego rozdziału. Pozytywne strony? Nigdy nie liczyłam ile czasu zajmuje mi przeczytanie książki - nigdy nie czytam całej książki jednorazowo, rozkłada się to zawsze na kolejne dni, przerywane pracą, odpoczynkiem, zakupami, innymi czynnościami typowymi dla ludzi aktywnych zawodowo. Przy słuchaniu audiobooka wiedziałam dokładnie ile czasu poświęciłam na jego wysłuchanie (w sumie)  - dokładnie tyle, ile czasu trwa nagranie czyli 9 godzin. Hm. 9 godzin i już książka jest "przeczytana"...

A powieść? Powiedziałabym - taka sobie. Straszliwie irytowała mnie maniera cytowania Księgi Przysłów, każdy rozdział rozpoczynał się biblijnym cytatem. Czy miało to uzasadnienie w fabule? Moim zdaniem nie. O co chodziło autorowi, czy to tylko zgrabny zabieg gwarantujący popularność powieści? Nie mam pojęcia. "Zgrzytów" było trochę więcej. Takich jak inne modne wątki typu pedofilia w kościele i jej ukrywanie przez księży, homoseksualizm, niewierność, zakłamanie czy brak miłosierdzia wśród przedstawicieli kleru. Modne na pewno, ale czy prawdziwe? Były też i smaczki takie jak spotkanie ministra Rudzkiego w restauracji Amber Room i poufne tam rozmowy w sali, do której dostęp miał tylko obsługujący ich kelner... Bohaterami powieści byli bowiem ludzie polityki i biznesu, a fabuła pokazywała jak bardzo te dwa światy się przenikają, i to zwykle w okolicznościach, o których zwykli śmiertelnicy (czyt. wyborcy) nie mają pojęcia. To jest na pewno coś za co tę powieść (i tego autora) cenię. Podobała mi się także postać bohaterki czyli prokurator Agnieszka Ossowska. Postać nieatrakcyjna, niesympatyczna, i z wyglądu, i z powodu pogłębiającego się problemu alkoholowego, nie mająca życia prywatnego, zaangażowana wyłącznie w pracę. Lubię antypatycznych bohaterów.

Co mi się nie podobało? Powieść ewidentnie została napisana jako pierwsza część tryptyku, tak więc pewne wątki zostały nie rozwiązane. Byłam tym bardzo rozczarowana, bo po tej lekturze nie mam ochoty na czytanie kolejnych tomów, z drugiej strony chciałabym poznać rozwiązanie wątku Oksany i jej brata (choć tu pewne sugestie były dość czytelne, to jednak trzeba sięgnąć po kolejną część aby poznać  zakończenie ich historii). No i najważniejsza rzecz, która powoduje że po kolejne tomy nie sięgnę. Ta powieść jest bardzo drastyczna, zwłaszcza w opisach tego co ludzie robią ludziom. Mam na myśli zarówno krzywdy wobec kobiet (historia Oksany), jak i mężczyzn ("przesłuchanie" komendanta straży granicznej). Straszne. Można chyba było zaoszczędzić czytelnikom takich szczegółów. Wysłuchałam tego z bardzo mieszanymi uczuciami i pozostaje mi mieć nadzieję, że do moich sąsiadów dźwięki odtwarzacza nie dotarły - bo jak nic zyskałabym w nowym miejscu zamieszkania opinię dewiantki. Któż inny mógłby chcieć słuchać tak strasznych rzeczy?? 
Piszę to z bólem serca (mimo całej sympatii do pana Sekielskiego): nie polecam.

8/52 (2017)

sobota, 6 maja 2017

Wielbiciel




Właścicielką książki "Wielbiciel" autorstwa pani Charlotte Link zostałam - a jakżeby inaczej - przypadkowo. Wrzuciłam ją do koszyka podczas ostatnich zakupów spożywczych przed moją przeprowadzką. Pamiętając jak długi był proces rozpakowywania się po poprzednich przenosinach stwierdziłam, że dobrze będzie mieć pod ręką niewielką rozmiarami książkę - przeczytam prawie zanim dokopię się do pudła zawierającego książki... A poza tym byłam ciekawa twórczości pani Link, bo żadnej z jej powieści wcześniej nie czytałam.


Powieść jako odskocznia po przeprowadzce i ciężkim dniu rozpakowywania najbardziej potrzebnych rzeczy sprawdziła się wyśmienicie. Zrobiła też dobre wrażenie - nieźle napisana (historia opowiedziana w czasie przeszłym - uwielbiam), z kilkoma rozbudowywanymi symultanicznie wątkami, które na koniec złączyły się w sensowną całość. Pewnym minusem jest oczywiście to, że teraz, po upływie kilku tygodni, kiedy próbuję opisać moje wrażenia, nie jestem w stanie odtworzyć bohaterów ani szczegółów fabuły, ale to chyba pochodna lekkiego gatunku. Nawet mnie, z moim niewybrednym gustem czytelniczym, zdarzyło się przeczytać książki których treść towarzyszyła mi jeszcze długo po zamknięciu okładki, więc widzę różnicę. No ale jak jestem w bibliotece to jakoś zawsze sięgam po te lekkie i przyjemne lektury, po te wymagające wysiłku - niemal nigdy. A potem próbuję opisać przeczytaną lekturę i choć samo czytanie było przyjemne, to jednak nie ma o czym pisać...

7/52 (2017)

czwartek, 4 maja 2017

Diabli nadali



Powieść "Diabli nadali" to jedna z nielicznych ostatnio lektur, których czytanie nie było dziełem przypadku. Jakiś czas temu natrafiłam na dość pozytywną recenzję, zapamiętałam tytuł i okładkę. A potem - już standardowo - oddając książki w bibliotece zauważyłam leżący na stoliku ten właśnie kryminał. 


Uśmiechająca się ze zdjęcia z tyłu okładki młoda sympatyczna kobieta - autorka - dobrze pasuje do samej powieści. Mimo zagadki kryminalnej w powieści brak drastycznych szczegółów i opisów, wszystko jest w gruncie rzeczy sympatyczne i delikatne. Również główna bohaterka robi dość podobne wrażenie. 
A jest nią Monika Kapuśnik, młoda kobieta z zasadami, pracująca jako sekretarka dyrektora Dagmara Różyka. Tenże, kobieciarz jakich mało, zwany jest przez pracowników firmy Diabłem. Wśród innych barwnych postaci jest jeszcze Zdzira czyli zastępczyni Diabła, wredna dla wszystkich w swoim otoczeniu z wyjątkiem swojego ulubionego dyrektora czy jej asystent mrówkojad-dupowłaz Filip Mrówczyński. Pewnego dnia dyrektor Różyk zostaje znaleziony martwy w swoim gabinecie. Policja wkracza do akcji, a główną podejrzaną jest oczywiście sekretarka. Na szczęście jednym z policjantów prowadzących śledztwo jest Mateusz Jankowski, młody sąsiad Moniki i jej towarzysz codziennego joggingu, bardzo zainteresowany tym co potocznie nazywa się teraz opuszczeniem friendzone...

Historia jest krótka ale wielowątkowa, pokazująca też drugie oblicze osób, które początkowo budzą niechęć, jak dyrektor Wikcińska - Zdzira czy sam Diabeł. Dodatkowo powiązana jest z innymi wydarzeniami z przeszłości, których zdawkowy opis rozpoczyna powieść. To wszystko sprawia że powieść ciekawa, nawet jeśli trochę naiwna. Ale w zalewie drastycznych opowieści nawet miło jest poczytać coś lekkiego i delikatnego.

6/52 (2017)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...