wtorek, 11 sierpnia 2015

Święta Siostra Faustyna i Boże Miłosierdzie (14/52)


Cieniutka, niepozorna książeczka zawierająca krótki - bo i życie było krótkie - życiorys siostry Faustyny, historię powstania słynnego obrazu "Jezu, ufam Tobie!", zapisków w "Dzienniczku", wyjaśnienie i treść modlitw związanych z Bożym Miłosierdziem, historię wprowadzenia święta Bożego Miłosierdzia, liczne wypowiedzi papieża Jana Pawła II, kalendarium beatyfikacji i kanonizacji świętej... 
A to tylko połowa książeczki. 
Drugą jej część stanowią liczne i często bardzo wzruszające świadectwa ludzi, którzy dzięki modlitwie do Bożego Miłosierdzia doświadczyli wielu łask. Tych, które zdumiewają lekarzy, nie mających medycznego uzasadnienia przypadków uzdrowienia, i tych mniej spektakularnych, czasem wiadomych tylko danej osobie lub jej bliskim: nawrócenia, wyleczenia z alkoholizmu czy narkomanii, ocalenia w czasie wojny i wielu innych. Poruszające jest też najczęściej chyba cytowane przesłanie o tym, że najwięksi grzesznicy mają przed innymi prawo do ufności w miłosierdzie Boga. 

Niezwykła lektura, szczególnie dla tych, którzy są w trudnościach.

Lech Kaczyński. Portret (13/52)

Po lekturze wcześniejszej książki, napisanej z perspektywy córki pary prezydenckiej, natychmiast sięgnęłam po wspomnienia zebrane w jeden tom przez Michała Karnowskiego. Publikacja została wydana jeszcze w roku 2010. Nie sposób wyliczyć wszystkich autorów (jest ich 50), a są to, oprócz brata i matki pana prezydenta, jego współpracownicy z różnych momentów pracy zawodowej, dziennikarze, osoby życia publicznego, znajomi. 

Bardzo interesujące i różne perspektywy, od osobistych wspomnień, przez próby opisania polityki Lecha Kaczyńskiego, jego rozumienie suwerennego państwa czy kontynuacji wizji Piłsudskiego w dzisiejszych czasach, a nawet zapowiedź podziałów jakie nastąpią w społeczeństwie jako naturalny efekt rodzącego się narodowego mitu Lecha Kaczyńskiego. Do tego wywiady z samym prezydentem, w tym jeden niepublikowany za jego życia, przemówienie którym rozpoczął swoją prezydenturę czy zapis przemowy, którą zamierzał wygłosić w Katyniu.

Warto przeczytać i zapoznać się bliżej z sylwetką i poglądami prezydenta Kaczyńskiego, zwłaszcza jeśli się wcześniej czerpało wiedzę o nim jedynie z mediów głównego nurtu. Jak to ujęła jedna z osób wspominających go w tej książce: "Po tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego pod Pałacem Prezydenckim ułożyliśmy tysiące kwiatów i zapaliliśmy tysiące świateł, lecz gdy żył, nie stać nas było na uczciwą, odważną, samodzielną refleksję i własne zdanie. Z tym pozostaniemy."

piątek, 7 sierpnia 2015

Moi Rodzice (12/52)

Jestem bardzo wdzięczna Marcie Kaczyńskiej i Dorocie Łosiewicz za tę książkę. Ze wzruszeniem czytałam ten wywiad-rzekę o rodzicach pani Marty, także dlatego, że jestem jedną z tych osób, które nie doceniły prezydenta Kaczyńskiego za jego życia. 
To barwna i ciekawa opowieść o pięknych ludziach i ich pięknym życiu - o służbie, o uczciwości, o szacunku dla innych ludzi, o myśleniu o Polsce. Ale to też historia kochających się małżonków, historia rodziców i dziadków. Ludzi, którzy latami żyli w skromnych warunkach, a mimo to prestiż związany z funkcją prezydenta nie wpłynął na ich postawę życiową. Lektura daje też możliwość poznania "od kuchni" niektórych okoliczności, jak na przykład słynna reklamówka, w której rzekomo pan prezydent zabrał kanapki na podróż. Ta książka pomaga odkłamać jego obraz, pełna jest ładnych zdjęć pary prezydenckiej, innych niż migawki, jakie zapamiętaliśmy z przekazów medialnych sprzed 10/04. Pełna jest też faktów, znanych nazwisk, sporo jest w niej także pytań nadal pozostających bez odpowiedzi. 
Dzisiaj, po tym co stało się 10/04 i po tym, co stało się później, zarówno w sferze mediów, w sprawie (nie)wyjaśniania okoliczności katastrofy, jakości kolejnej prezydentury i postawy premiera, a wreszcie polityki Rosji wobec Ukrainy, trudno jest chyba nie przejrzeć na oczy i nie zobaczyć, jakiego formatu polityka straciliśmy. Bo różne można mieć podejście do stanowiska prezydenta. Zacytowany przez panią Martę Donald Tusk uważa podobno, że po zaprzysiężeniu prezydentowi pozostaje tylko "prestiż, zaszczyt, żyrandol, pałac i weto". Życiorys Lecha Kaczyńskiego, jego podejście do powierzonych obowiązków i lista jego dokonań temu przeczy. Nie zdziwię się, jeśli podręczniki do nauki historii będą go wymieniać jako przykład prawdziwego męża stanu.


niedziela, 2 sierpnia 2015

Panie z Cranford czyli 11/52

 Po tak żmudnej i długotrwałej lekturze, jaką było dla mnie przebrnięcie przez opisane poniżej "Lekcje Madame Chic", potrzebowałam czegoś lekkiego i przyjemnego, tak do poczytania w niedzielne popołudnie. Wybór padł na dziewiętnastowieczną powieść "Panie z Cranford" napisaną przez Elizabeth Gaskell.

To urocza opowieść o małym angielskim miasteczku Cranford, zamieszkiwanym głównie przez samotne kobiety: te niezamężne choć już wiekowe i te owdowiałe. Często zubożałe, z godnością znoszące swój stan, pełne dyskrecji i gotowe nieść pomoc innym, którzy mają jeszcze trudniej. Oczywiście, lokalna społeczność pełna jest też zależności klasowych, ma swoją "elitę" dyktującą właściwe zachowania czy poglądy. Ma swoje wielkie wydarzenia i małe skandale takie jak przyjazd kuglarza lub małżeństwo, które niektórzy uważają za mezalians. Wszystko to budzi uśmiech czytelnika - urocze obrazki z nieistniejącego już świata. To wszystko wplecione jest zgrabnie w niespieszną, ale konkretną akcję kończącą się, jak na ten rodzaj powieści przystało, swoistym happy endem. Cudna odtrutka. 

Gdzieś kiedyś widziałam serial BBC bazujący na tej powieści, po tej lekturze chętnie obejrzałabym go jeszcze raz.

Lekcje Madame Chic czyli jak nie czytać książek (10/52)

Dzięki książce "Lekcje Madame Chic" przestałam czytać na dwa miesiące. Nie chcę przez to powiedzieć, że przestałam czytać inne książki a delektowałam się tylko tą pozycją - naprawdę przestałam czytać cokolwiek.
I nie jest to wina nieudolności autorki, pani Jennifer L.Scott, a jedynie smutne pokłosie mojej ambitnej decyzji, aby w ramach "Projektu 52" wszystkie książki, jakie od lat leżą zaczęte, przeczytać do końca. Nawet jeśli przestała mnie już interesować ich treść. Taką książką są właśnie "Lekcje Madame Chic". Zdołałam ją w końcu przeczytać od pierwszej do ostatniej strony!

Czy więc ją odradzam? Nie. To momentami bardzo ciekawa opowieść czy raczej poradnik Amerykanki, która miała okazję w czasie studiów mieszkać w Paryżu. Wyjechała z domu jako nieokrzesana "przedstawicielka wszechobecnego luzu i chipsów", a wróciła jako uosobienie francuskiego szyku i elegancji. I nie chodzi tu tylko o zmianę garderoby, ale przede wszystkim o zmianę podejścia do zawartości szafy, jedzenia, a nawet do aktywności fizycznej, kobiecości, sztuki, życia...
Osobiście skorzystałam na zastosowaniu porad proponowanych przez autorkę np. w odniesieniu do mojej własnej szafy. Zyskałam głównie ... przestrzeń, po pozbyciu się wielu zbędnych rzeczy oraz zupełnie inne spojrzenie na nowe zakupy. Oraz parę refleksji nad konsumpcjonizmem. A kiedy nie mogę znaleźć miejsca parkingowego tam gdzie chcę, przypominam sobie, że Francuzki specjalnie parkują samochody nieco dalej, aby się trochę przejść. Spodobało mi się robienie zakupów w pobliskim warzywniaku, zamiast w supermarkecie. Zaś rozdział o wydawaniu przyjęć dla przyjaciół dziwnym trafem czytałam przeprowadzając się do większego mieszkania posiadającego nareszcie sensownych rozmiarów stół.

Nie oznacza to jednak, że wszystkie porady, jakie po powrocie do Stanów Jennifer opisywała na swoim blogu pod tytułem "20 najlepszych rzeczy, których nauczyłam się w Paryżu", a ostatecznie zebrała w tej książce, są do natychmiastowego zastosowania. W trakcie lektury ugrzęzłam na rozdziałach dotyczących dbania o cerę, kosmetyków i makijażu. Cóż, jestem starsza niż autorka w momencie dokonywania swoich odkryć, od lat wielu umiem zrobić sobie makijaż, także ten uważany przez autorkę za elegancki "no make-up look", więc pewne porady są mi zbędne. Tym bardziej, że po latach życia zgodnie z zasadą "nie wychodzę z domu bez makijażu", co autorka szczerze propaguje, zaczęłam być bardziej wyluzowana i czerpię sporo radości robiąc sobotnie zakupy nie mając na sobie grama makijażu, a mając za to np. niewyprasowany T-shirt. Niektóre porady wywołają też pewnie uśmiech na twarzy polskiej kobiety, która zachęcona rozdziałem o zapraszaniu przyjaciół na domowy obiad doczyta, że samej autorce zdarza się korzystać w takich sytuacjach z ... kateringu. Mimo tego książka jest ciekawa, pełna prostoty i elegancji, tego powiewu francuskiego szyku, który bywa tak inspirujący i dzięki któremu pragniemy czerpać z życia wszystko, co najlepsze. Nie żałuję więc, że w końcu sięgnęłam po tę książkę od lat już leżącą na mojej półce. Choć takie czytanie na siłę jest właśnie czytaniem jakiego chciałabym jednak unikać - inaczej kolejną niespełna trzystustronicową pozycję będę czytać dwa miesiące...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...