niedziela, 23 kwietnia 2017

Apetyt na życie


Przez ostatnich kilka tygodni czytałam ale nie miałam za bardzo czasu dodawać na ten blog podsumowań kolejnych lektur. Postanowiłam to nadrobić ... i wtedy okazało się, że mało pamiętam z powieści "Apetyt na życie". Imiona głównych bohaterów, miejsce akcji - nie do odtworzenia po upływie miesiąca. To już pewnie coś mówi...


Mimo to nie odradzam tej książki, o ile oczywiście ktoś ma ochotę na lekturą naprawdę lekką i przyjemną. Taką typowo "kobiecą", gdzie właściwie od początku można podejrzewać jak historia się zakończy, ale przyjemnie jest śledzić drogę, wahania i wybory bohaterów, które doprowadzą ich do oczekiwanego happy endu. 


Fabuła jest dość prosta. To opowieść o młodej kobiecie, która - spełniając ostatnie życzenie zmarłej babci - wraca do miasteczka swojego dzieciństwa mając do wykonania pewne zadanie. Wyprawa pozwoli jej na odkrycie zupełnie nieznanej części życia babci i na przewartościowanie własnych życiowych wyborów. 


I to chyba jest to, co w takich lekturach jest najbardziej atrakcyjne. Pewnie wiele z nas marzy, aby zawrócić z drogi którą się idzie ale nie bardzo jest jak. Nie widać alternatywnej ścieżki więc idziemy dalej tą samą, już nie chcianą, nudną ale jedyną jaka jest w zasięgu naszych możliwości, jedyną jaką znamy. A bohaterka tej powieści robi coś innego - otwiera oczy na nowe okoliczności, zadaje sobie trudne pytania, znajduje odwagę by odejść nim komuś coś przysięgnie przed ołtarzem, odkrywa w sobie nowe talenty i odważnie próbuje nowego - bardzo prostego - życia. Inspirujące. 


A, i tak zupełnie przypadkowo - ta powieść to debiut amerykańskiej pisarki p. Mery Simses. Uwielbiam czytać debiuty :)

5/52 (2017)

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Szczęście pachnące wanilią


Przy okazji wizyty w bibliotece zgarnęłam ze stolika tuż obok biurka pani bibliotekarki kilka ostatnio oddanych książek. Lubię ten sposób zdobywania nowych lektur, bo dzięki temu trafiam na pozycje, których sama nigdy bym nie wyszukała, nie są to bowiem ani głośne tytuły, ani znane (mi) nazwiska.


"Szczęście pachnące wanilią" jest jedną z takich właśnie książek. Tytuł sugerował lekkostrawną papkę dla gospodyń domowych, niemniej jednak zaryzykowałam i ... bardzo się z tego cieszę.


To rzeczywiście lekka i ciepła opowieść, bardzo jednak zgrabnie napisana. Autorka, pani Magdalena Witkiewicz, ujęła mnie szczególnie sposobem wprowadzenia czytelnika w życie wszystkich bohaterek - trzeba wiedzieć, że jest ich wiele, a fabuła powoli odsłania jak ich życiowe ścieżki się przecinają. Otóż bohaterki zostały przedstawione niebanalnie bo za pomocą ... godziny 4:43, o której zaczyna się akcja powieści - tę zaś rozpoczyna intrygujący opis nocy, dla niektórych bezsennej. Co sprawia że kilka kobiet o tej godzinie nie śpi? Powody są tak różne, jak różne są historie życiowe bohaterek. Mamy więc i karmiącą mamę, i singielkę która o tej porze zwykła wykonywać serię ćwiczeń, i piekącą zamówionego torta właścicielkę cukierni... Do tego grona dołączą jeszcze inne kobiety, takie jak próbująca wrócić do zawodu dentystka, żona człowieka który zaczyna przedkładać nowy samochód nad relację ze swoją rodziną, małą Zuzę martwiącą się o związek swojego taty z sąsiadką, jej ciotkę Zofię Kruk, Mariettę tkwiącą w dość szczególnym związku z pewnym filozofem... 

Wszystkie te historie znajdują szczęśliwe zakończenie, pełne miłości i spełnienia. Sympatyczna opowieść, dzięki której można docenić moc kobiecej przyjaźni, jest zaskakująco dobrze napisana (warto tu wspomnieć choćby przewrotne i niezwykle zabawne tytuły rozdziałów). Sympatyczne wrażenie sprawia też posłowie autorki, z którego dowiadujemy się, że większość tych historii czy nawet dialogów napisało ... życie. A to czyni tę opowieść jeszcze milszą sercu.

4/52 (2017)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...