
Przez ostatnich kilka tygodni czytałam ale nie miałam za bardzo czasu dodawać na ten blog podsumowań kolejnych lektur. Postanowiłam to nadrobić ... i wtedy okazało się, że mało pamiętam z powieści "Apetyt na życie". Imiona głównych bohaterów, miejsce akcji - nie do odtworzenia po upływie miesiąca. To już pewnie coś mówi...
Mimo to nie odradzam tej książki, o ile oczywiście ktoś ma ochotę na lekturą naprawdę lekką i przyjemną. Taką typowo "kobiecą", gdzie właściwie od początku można podejrzewać jak historia się zakończy, ale przyjemnie jest śledzić drogę, wahania i wybory bohaterów, które doprowadzą ich do oczekiwanego happy endu.

Fabuła jest dość prosta. To opowieść o młodej kobiecie, która - spełniając ostatnie życzenie zmarłej babci - wraca do miasteczka swojego dzieciństwa mając do wykonania pewne zadanie. Wyprawa pozwoli jej na odkrycie zupełnie nieznanej części życia babci i na przewartościowanie własnych życiowych wyborów.
I to chyba jest to, co w takich lekturach jest najbardziej atrakcyjne. Pewnie wiele z nas marzy, aby zawrócić z drogi którą się idzie ale nie bardzo jest jak. Nie widać alternatywnej ścieżki więc idziemy dalej tą samą, już nie chcianą, nudną ale jedyną jaka jest w zasięgu naszych możliwości, jedyną jaką znamy. A bohaterka tej powieści robi coś innego - otwiera oczy na nowe okoliczności, zadaje sobie trudne pytania, znajduje odwagę by odejść nim komuś coś przysięgnie przed ołtarzem, odkrywa w sobie nowe talenty i odważnie próbuje nowego - bardzo prostego - życia. Inspirujące.
A, i tak zupełnie przypadkowo - ta powieść to debiut amerykańskiej pisarki p. Mery Simses. Uwielbiam czytać debiuty :)

