Bardzo chciałam przeczytać tę książkę, bo ...zaciekawił mnie serial. Nie, nie oglądałam ani jednego odcinka, ale za to kilkakrotnie zdarzyło mi się spotkać ekipę filmową w jednym z hoteli na Mazurach, gdzie często bywałam wtedy w delegacjach.Wcześniej wyobrażałam sobie, że świat filmowców to przede wszystkim świat niezorganizowanej i wiecznie imprezującej bohemy. No cóż. Kiedy ledwo żywa zwlekałam się o 7:20 rano do hotelowej restauracji, aktorzy kończyli już śniadanie, a zapracowani oświetleniowcy energicznie krzątali się wokół hotelu... Byłam nimi autentycznie zafascynowana.
Książkę więc nabyłam przy pierwszej okazji, odłożyłam na stosik do przeczytania ... i dopiero teraz w czasie przeprowadzki po nią sięgnęłam. Głównie dlatego, że była jedyną nie przeczytaną książką, którą udało mi się wydobyć z pudeł w pierwszym dniu po przeprowadzce. Rozpakowywanie pudeł to jednak był kilkudniowy proces, a po upływie tych kilku dni byłam już po lekturze.
Narratorką i główną bohaterką jest Małgorzata, kobieta w średnim wieku, która nieoczekiwanie traci ukochaną pracę w agencji reklamowej. Po nieudanych próbach znalezienia nowej takiej samej pracy, za namową teściowej Małgorzata postanawia dać sobie czas na uporządkowanie własnego życia. Zaczyna od odnowienia kontaktu z matką, która zostawiła ją i ojca we wczesnym dzieciństwie bohaterki. Tym oto sposobem specjalistka od public relations, przyzwyczajona do szybkiego tempa życia w stolicy, wyjeżdża do małej mazurskiej wioski, gdzie nie tylko odbudowuje relacje z matką, ale też znajduje swoje miejsce i nową aktywność zawodową.
Właściwie jedyne co mi się podobało w tej książce, to lokalizacja akcji, opisy krajobrazów i prostego życia na wsi. Kilka retrospektywnych historii "z życia krewnych czy sąsiadów" zapadło w pamięć - ładne, ujmujące, obrazki z dawnego świata. "Ginący świat" jak podsumowuje to sama autorka. Niewykluczone też, że wypróbuję któryś z zawartych w książce przepisów. No i ... zachciało mi się narobić mnóstwo przetworów na zimę!
Poza tym jednak lektura była rozczarowująca. Nie znam historii powstania, nie zdziwiłabym się gdyby to były rzeczywiste wspomnienia autorki, osobno napisane fragmenty zlepione potem w całość - co wyjaśniałoby brak jakiejś sensownie skonstruowanej fabuły, nieustanne skoki z czasu teraźniejszego do przeszłego dające poczucie ogólnego zamętu. Nie wspominając o błędach gramatycznych czy stylistycznych. Zazwyczaj czytam szybko i nie przywiązuję wagi do takich szczegółów, to pierwsza powieść gdzie aż zerknęłam na okładkę - czy była tu w ogóle jakaś korekta?
Nie przekonują mnie też postaci ani ich wybory. No, może poza postacią Janusza, która została ciekawie rozwinięta. Poza tym - banał, chaos. I te wiedźmy, odczyniania oraz drażniące mądrości życiowe wypowiedziane ustami niektórych bohaterów... Nie rozumiem sukcesu tej powieści. A może to był tylko sukces ekranizacji?
Właściwie jedyne co mi się podobało w tej książce, to lokalizacja akcji, opisy krajobrazów i prostego życia na wsi. Kilka retrospektywnych historii "z życia krewnych czy sąsiadów" zapadło w pamięć - ładne, ujmujące, obrazki z dawnego świata. "Ginący świat" jak podsumowuje to sama autorka. Niewykluczone też, że wypróbuję któryś z zawartych w książce przepisów. No i ... zachciało mi się narobić mnóstwo przetworów na zimę!
Poza tym jednak lektura była rozczarowująca. Nie znam historii powstania, nie zdziwiłabym się gdyby to były rzeczywiste wspomnienia autorki, osobno napisane fragmenty zlepione potem w całość - co wyjaśniałoby brak jakiejś sensownie skonstruowanej fabuły, nieustanne skoki z czasu teraźniejszego do przeszłego dające poczucie ogólnego zamętu. Nie wspominając o błędach gramatycznych czy stylistycznych. Zazwyczaj czytam szybko i nie przywiązuję wagi do takich szczegółów, to pierwsza powieść gdzie aż zerknęłam na okładkę - czy była tu w ogóle jakaś korekta?
Nie przekonują mnie też postaci ani ich wybory. No, może poza postacią Janusza, która została ciekawie rozwinięta. Poza tym - banał, chaos. I te wiedźmy, odczyniania oraz drażniące mądrości życiowe wypowiedziane ustami niektórych bohaterów... Nie rozumiem sukcesu tej powieści. A może to był tylko sukces ekranizacji?

